© AZS UŚ 2019

27 lutego 2018

          Na zakończenie 14 kolejki spotkań Futsal Ekstraklasy drużyna AZS UŚ Katowice udała się do "jaskini lwa", a więc na parkiet Mistrza Polski i lidera rozgrywek. Gospodarze, Rekord Bielsko Biała był murowanym faworytem tej potyczki, a miejscowi kibice zastanawiali się jedynie nad rozmiarami zwycięstwa. Jednak już po 6 sekundach gry goście powinni wyjść na prowadzenie. Jasiński głową zgrał do Kmiecika, a ten ostatni spudłował z kilku metrów. Po chwili kolejna szansa dla AZS. Kapitan przyjezdnych wypracował sobie okazję strzelecką jednak pika minęła cel. Nie całe pół minuty później było już 0:1!!! Tym razem Kmiecik w pojedynku z Nawratem okazał się lepszy i w hali Rekordu zapadła cisza. W 3 minucie poprzeczka uratowała Lasika po uderzeniu piłki głową przez Biela. Od tego momentu przewagę osiągnęli Bielszczanie, jednak świetnie spisywała się obrona akademików. Skazani na porażkę Katowiczanie starali się również groźnie kontrować i kilka razy byli bliscy szczęścia. Najbliżej zdobycia drugiej bramki był Kamil Musiał, lecz piłka po jego strzale przeszła obok słupka. W 12 minucie chwila nieuwagi w obronie gości pozwoliło Surmiakowi wyrównać. Wydawało się wtedy, że kolejne gole dla Rekordu to tylko kwestia czasu. Nic z tych rzeczy. To AZS na przełomie 13 i 14 minuty powinien prowadzić. Najpierw "bomba" Salisza minęła spojenie bramki Nawrata, a następnie bramkarza "Rekordzistów" uratował słupek po uderzenie Hewlika. Z kolei Lasik mógł mówić o sporym szczęściu minutę później, kiedy Seidler trafił futsalówką w poprzeczkę.W końcówce pierwszej połowy podopieczni Pawła Machury mieli jeszcze dwie okazję do zmiany wyniku. Szczurek nie wykorzystał sytuacji jeden na jeden z Nawratem, a później Kmiecik pomylił się z przedłużonego karnego. Remis po 20 minutach gwarantował wielkie emocję w drugiej części gry i tak też było.Po zmianie stron ostro do ataku ruszyli gospodarze i Lasik musiał się mocno napocić, aby wybronić strzały Marka i Biela. Dodatkowo przyjezdni szybko złapali trzy przewinienia. Gdy wydawało się, że obrona katowicka nie wytrzyma ataków Rekordu i miejscowi wyjdą w końcu na prowadzenie, doszło do kolejnej zabójczej kontry AZS. Cygnarowski przechwycił piłkę przebiegł z nią kilkanaście metrów i mocnym uderzeniem pokonał Nawrata. Przełomowa dla losów meczu okazała się 30 minuta. Najpierw swojej okazji nie wykorzystał Tkacz, minimalnie pudłując, a w rewanżu piłka po strzale Saidlera przeszła jeszcze po nodze jednego z obrońców gości i było 2:2. Szkoda bo to AZS mógł w tym momencie prowadzić dwoma trafieniami. Trzy minuty później Rekord w końcu dopiął swego i po raz pierwszy w tym spotkaniu objął prowadzenie. Mistrzowie Polski potrzebowali 33 minut, aby udowodnić swoją wyższość nad rywalem. Bondar wykorzystał podanie Budniaka i z najbliższej odległości pokonał Lasika. Akademicy nie złożyli broni i mogli bardzo szybko odpowiedzieć. Tkacz minął bramkarza rywala i skierował piłkę do pustej bramki, jednak ofiarna interwencja Franza zapobiegła zmianie wyniku. W 36 Paweł Machura zdecydował się na grę z "lotnym" bramkarzem i..... gospodarze szybko skarcili swojego rywala. W przeciągu 12 sekund Rekord zadał dwa ciosy i było po meczu. Samobójcze trafienie Salisza i gol Marka, rozwiały nadzieję AZS na korzystny wynik w hali Centrum Sportu. Załamanie gości wykorzystali jeszcze Popławski i Biel, a dla Katowiczan na osłodę porażki trzecią bramkę zdobył Podobiński i spotkanie zakończyło się zwycięstwem Mistrzów Polski 7:3. Szkoda bo wynik wydaję się być nie co za wysoki. AZS UŚ pokazał się z naprawdę dobrej strony. Prezes Rekordu Pan Janusz Szymura po spotkaniu podkreślał bardzo dobrą postawę gości i był bardzo zadowolony, że taki pojedynek był transmitowany przez telewizję Sport Klub, gdyż była to prawdziwa promocja futsalu.Odnotować należy jeszcze fakt, że dziś w drużynie katowickiej swoje ligowe debiuty zaliczyli Kamil Moritz oraz Bartek Gruchalski. Ten ostatni zaakcentował swój pobyt na boisku obroną przedłużonego rzutu karnego wykonywanego przez Artura Popławskiego.

Przed nami teraz dwie dalekie wycieczki do Gdańska i Białegostoku, należy mieć tylko nadzieję, że gra z Bielska przełoży się na kolejne potyczki ligowe.

Akademicy postraszyli mistrza