© AZS UŚ 2019

11 grudnia 2018

Kolejne spotkanie derbowe Futsal Ekstraklasy przyniosło ogromne emocje. W pojedynku AZS UŚ - Clearex Chorzów było wszystko: piękne bramki, dużo walki (trzeba przyznać, że sportowej), dramaturgia, świetna frekwencja na trybunach i niestety kontrowersje sędziowskie.

Początek meczu to wyrównana gra, obie ekipy przede wszystkim starały się nie stracić bramki. Pierwszy sygnał do ataku dali gospodarze i po kapitalnym uderzeniu Jędrzeja Jasińskiego wyszli na prowadzenie. Po kolejnych akcjach akademicy powinni prowadzić wyżej, jednak nie wykorzystali dwóch świetnych okazji. Zwłaszcza dwójkowa akcja Gładczak - Piskorz powinna zakończyć się celnym trafieniem. Wydawało się, że Katowiczanie kontrolują przebieg tej rywalizacji i...wtedy stracili bardzo dziwną bramkę. Goście wprowadzili w dość kontrowersyjny sposób piłkę do gry z autu i po chwili cieszyli się z wyrównania. Nie pomogły protesty miejscowych i mecz właściwie zaczął się od początku. Końcówka pierwszej odsłony to znów wyrównana gra lecz fatum straconych goli w końcówkach przez podopiecznych Miłosza Kocota znów dał o sobie znać. Clearex na kilkanaście sekund przed końcem wykonywał rzut rożny i....po rykoszetach piłka wpadła do bramki Kamila Lasika. Druga połowa to walka o każdy metr boiska. Na parkiecie zrobiło się ostrzej, jednak sędziowie zapomnieli do czego służą żółte kartki. Akademicy próbowali wyrównać, a najbliżej tej sztuki był dwukrotnie Robert Gładczak. Aczkolwiek trzeba przyznać, że kontry gości również mogły przynieść im powodzenie, zwłaszcza akcja Leszczaka z Zastawnikiem powinna dać rywalom trzecią bramkę. W 31. minucie piłkę przechwycił Daniel Wojtyna i kiedy znalazł się na połowie rywala został nieprzepisowo powstrzymany przez Mizgajskiego. Gwizdki sędziów niestety milczały. Zdaniem obserwatorów tego meczu zawodnikowi z Chorzowa należało się co najmniej napomnienie. Nie zrażeni takim obrotem sprawy Katowiczanie ruszyli do ataku i w 36. minucie dopięli swego. Goście popełnili szóste przewinienie (choć mieli sporo uwag o słuszność decyzji sędziów) i Tomasz Szczurek pewnym uderzeniem z 10 metrów pokonał Rafała Krzyśkę. Chwilę później Krzysztof Piskorz mógł dać prowadzenie swojej ekipie jednak minimalnie chybił. Ostatnie sekundy spotkania podopieczni Mirosława Miozgi zagrali z lotnym bramkarzem i przyniosło to efekt. Na pięć sekund przed końcową syreną, piłka dość przypadkowo trafiła do Mizgajskiego, a ten z kilku metrów trafił po raz trzeci do bramki AZS. Trener Kocot poprosił jeszcze o czas dla swojej drużyny i .....powinno być 3:3, jednak Piskorz będąc kilka metrów przed bramką Krzyśki trafił w bramkarza Clearexu. "Piki" miał jeszcze wiele pretensji do arbitrów, twierdząc, że w tej sytuacji był faulowany, jednak nie wpłynął na ich decyzję i ostatecznie goście z Chorzowa okazali się minimalnie lepsi. Trzeba też podkreślić, że derby przyciągnęły na trybuny Ośrodka Szopienice sporą rzeszę kibiców, którzy zapewne nie żałowali swojej decyzji.Również cieszy fakt, że pomimo derbowej atmosfery wokół tego spotkania zawodnicy zagrali z ogromnym szacunkiem dla rywala, wszystkie przewinienia wynikały z walki o piłkę, co nie powodowało żadnych "ognisk zapalnych". Teraz drużyny Futsal Ekstraklasy czeka miesięczna przerwa, po której akademicy wyjadą na mecz z Red Devils Chojnice.

Derbowy niedosyt...